sobota, 7 grudnia 2013

Wybieramy?

Wygląda na to, że wybieramy opowiadanie, które będziemy  kontynuować, spośród istniejących. Można głosować na:
- "Białowłosą" od Fobosa,
- "U cioci na wakacjach" od Mersztyn,
- "Niewiedzę" ode mnie (Raven),
- i opowiadanie Jess, które nie ma tytułu.
Nie oddajemy głosu na swój tekst i wybieramy w komentarzach. W treść wpisujemy nick autora lub nazwę opowiadania i czekamy :) Kiedy wszyscy zagłosujemy, ustalamy kolejkę i zaczynamy! Aha, jeszcze jedno. Lola nie pojawiła się od dłuższego czasu. Proszę o skontaktowanie się z nią w tej sprawie. Ja również wyślę jej maila, ale niech inni też się tym zainteresują. 

Pola

czwartek, 28 listopada 2013

Opóźnienia

Słuchajcie! Ja rozumiem, że jest teraz szkoła, sprawdziany, kartkówki, próbne egzaminy, ale przecież od dawna nikt nie dodał opowiadania! Są tylko trzy-cztery, a ta stronka istnieje od września. Jeśli ktoś nie ma pomysłu na własne opowiadanie, to może warto wybrać już z pośród istniejących? Tego, kto przeczyta post, proszę o pozostawienie komentarza na ten temat.

Raven

PS Zmieniłam nick z Zamyślonej na Raven.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Oto moja cz, jednak również nwm jaki dać tytuł - Jess


Był ciepły, słoneczny dzień. Do sklepów wlewały się masy ludzi. Dzisiaj otworzono nową galerię, którą nazwano "Laser". Mieszkańcom nie przeszkadzała beznadziejna nazwa, najważniejsza była szansa na nowe produkty w nowych sklepach. Ludzie przepychali się, wręcz taranowali, żeby dojść do czegokolwiek. Sklepikarze, bezpieczni za ladami, patrzyli na to wszystko z uśmiechem, w myślach licząc pieniądze.
Allerong westchnął z zażenowaniem, patrząc na to wszystko. Odwrócił się i poszedł w stronę domu, czasem wpadając na ludzi spóźnionych na otwarcie.
- Ludzie są tacy dziwni - mruknął zamyślony.
Wkrótce dotarł na skraj miasta, gdzie stał wielki dom z blado-zielonym dachem. Pchnął furtkę i poszedł dalej, do drzwi wejściowych. Gdy wyciągnął rękę, by je otworzyć, nagle stanęły otworem. Allerong drgnął zaskoczony. Stał oniemiały z wyciągniętą ręką, podczas gdy młoda kobieta patrzyła na niego z zaciekawieniem. Po chwili się roześmiała.
- Ali, potrafisz tyle niezwykłych rzeczy, a nie umiałeś przewidzieć tego?
- To nie działa w ten sposób Milady - mruknął.
Roześmiała się słodko.
- Dalej, wejdź - odsunęła się, by wpuścić go do środka. - Właśnie szłam po Patryka.
Skinął jej głową i wszedł.

***

Po kolacji Allerong został na dole by porozmawiać z Karolem, podczas gdy Łucja zmywała naczynia, a Monika kładła Patryka i Alinę spać.
- Jesteście pewni, że chcecie tam iść? Nie wyglądało to zbyt ciekawie.
Karol roześmiał się i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Nie martw się Ali, znosiliśmy już gorsze rzeczy.
- A czy szanowna Milady również pójdzie?
 Łucja odwróciła się, posyłając mu promienny uśmiech.
- Nie, ona zostaje, żeby ci pomóc w pilnowaniu dzieci.
- A poza tym nie lubię tłocznych miejsc - rzuciła kobieta przez ramię.
- Nie dziwię ci się Milady - rzekł Allerong, skłaniając głowę.
- Mogę cię o coś zapytać?- odezwał się Karol.
- Oczywiście.
- Czy tam skąd pochodzisz, każdy mówi 'Milady' na dziewczynę, która mu się spodoba?
Zapytany roześmiał się.
- Nie. Po prostu, gdy ją zobaczyłem nie znałem jej imienia i nie wiedziałem co powiedzieć, więc nazwałem ją 'Milady' i tak mi już zostało.
Karol podrapał sie po głowie.
- To skomplikowane - stwierdził. - I dziwne.
Allegorn znowu się roześmiał.
- Cały nasz świat jest skomplikowany i dziwny. My zwyczajnie nauczyliśmy się w nim żyć.
- Zastanawiam się czemu z taką swobodą mówisz o tym przy niej. To dziwne.
- Dla was tak. Dla mnie nie. To akurat kwestia mojego charakteru. Wielu moich przyjaciół by się tak nie zachowywało, jednak ja tak. Proste.
- Powiedzmy - mruknął Karol.
W tym samym momencie jego żona zeszła na dół.
 - To jak? Jaki mamy plan na jutro?
- My, kochanie, idziemy do galerii, a Łucja z Alim zostaną, by pilnować naszych dzieci - wyjaśnił jej mąż.
Kobieta roześmiała się.
- Powodzenia kochani. Są strasznie uparte. Ciągle pytają kiedy 'Pan Elf' zabierze je na wycieczkę do swojego świata - tu spojrzała konspiracyjnie na Alleronga.
- To nie będzie takie proste.
Monika westchnęła.
-  J a  to wiem. Gorzej z nimi.
- Wiem, wiem przecież.
- Bardzo tęsknisz? - spytała cicho Łucja, dostrzegłszy smutek w jego oczach. Skończyła zmywać i wycierała właśnie ręce w szmatkę.
Spojrzał na nią swymi fioletowymi oczami
- Za rodziną? - na kilka chwil zapadła cisza. - Można się do tego przyzwyczaić, uwierzcie mi. Chociaż... I tak boli.
Spuścił głowę. Gdy poczuł czyjąś dłoń na swojej, podniósł wzrok. Łucja posłała mu krzepiący uśmiech, a on go odwzjemnił. Wstał.
- Jesteś naprawdę urocza Milady. Dziękuję.
Pocałował ją w rękę, po czym poszedł na górę i udał się na spoczynek.


Wybaczcie, że tak późno. Jestem otwarta na krytykę, której będzie pewnie wiele. I przepraszam Was, ale mojej elfickiej manii chyba nie da się wyleczyć. Dla mnie opowiadanie bez elfów to opowiadanie, w którym czegoś brakuje (mianowicie elfów). Oczywiście to dotyczy tylko opowiadań pisanych przeze mnie, Waszych to nie dotyczy, Wasze są świetne takie jakie są. Więc ostrzegam, że jakiekolwiek opowiadanie wybierzemy może pojawić się tam elf (no, chyba, że mi zabronicie). I, żeby nie było wątpliwości, Allerong jest elfem. (a propo mojej manii to nawet na teście z angielskiego, gdzie mieliśmy podane zdania i musieliśmy je ustawić w odpowiedniej kolejności i dopisać coś od siebie [stworzyć opowiadanie] ja dodałam m.in. elfa XD)
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. ;D Czekam na opinie. ;*
P.S. Wybaczcie za składnię, ale pisałam w nocy. XD Jeśli mam coś poprawić - piszcie. ;)

środa, 30 października 2013

Niewiedza - Raven

Nikola siedziała nad pustym ekranem prawie pół godziny. Niby pytanie było proste: "Co chciałbyś/chciałabyś robić w życiu?", jednak nie mogła się skupić. Tyle problemów... Rozejrzała się. Każdy siedział wyprostowany i marzył o pochwale od szkolnej pedagog za dużą ambicję, ale czy o to chodzi? Inni mieli normalne życie, normalne problemy. Nikola nie - ona miała coś niezwykłego w sobie: we śnie mogła zobaczyć to, o czym myślą jej szkolni znajomi. Na początku myślała, że to tylko zwykłe sny, że nie ma się czym martwić, jednak gdy... och, można by to sprawdzić na wiele sposobów. Szkoda czasu na ich wymienianie. 
- Czy wszyscy skończyli? - zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha pani pedagog. 
- Taaaaaaaak! - odkrzyknęli wesoło uczniowie III B i zaczęli oddawać tablety, nawet Nikola, lecz z zamyśloną miną. 
Kobieta spojrzała na zegarek i powiedziała:
- Za chwilę będzie dzwonek, więc możecie się pakować i wychodzić!
Wszyscy "wylali" się z klasy i pobiegli na salę gimnastyczno-konferencyjną, w końcu trwał tam międzyszkolny mecz piłki ręcznej. Jedyną osobą, która skierowała się w stronę biblioteki, była Nikola.
*****
Dziewczyna weszła do pomieszczenia i skierowała się do najrzadziej odwiedzanej części biblioteki, czyli miejsca z informacyjnymi tabletami dla nauczycieli. Odsunęła lekko jeden regał i wcisnęła się w powstałe przejście. Nie było tam ściany, lecz mały pokoik z lustrem, krzesłem i zakurzonymi kronikami szkolnymi. Nikola spojrzała w lustro i zobaczyła swoje niebieskie oczy i różowe, proste, długie włosy. Dlaczego różowe? To już na zawsze pozostało tajemnicą lekarską. Co prawda, jej mama podobno urodziła blondynkę, ale ojciec twierdzi inaczej. Dziewczyna wyciągnęła komórkę, I'phone 11, i wstukała kod. Po krótkiej chwili z telefonu rozległ się kobiecy głos:
- Witam Nikolę Wilks, jest godzina 11:00, piąty grudnia, rok 2024. Piiiiiiiiiiiiiiiiiik! - wszystko ucichło.
- Lena! Pozwól mi tu na chwilkę! - ktoś wszedł do biblioteki. - Chodź szybko, nadal nie umiem sobie poradzić z tablicą Multi X 9D!
Jak zwykle, pani Mount narzekała na cuda techniki od Windowsa. Według niej najlepiej by było, gdyby gimnazjum nr 101 we Wrocławiu korzystało ze starych laptopów z lat 2010 - 1013. To by było okropne! Na szczęście w szkole są i będą funkcjonować rzeczy tak wspaniałe, że tylko co drugi mieszkaniec naszej kochanej stolicy województwa, Wrocławia, ma je w domu! Oczywiście to aż 30 tablic Multi X 9D! Posiadają wiele super funkcji, lecz jedna normalnie zwala z nóg, a mianowicie... Przenoszenie człowieka do wyświetlanego obrazu!
- Lenka, chodź tu szybko, to udostępnię ci dział odpowiedzi do testów gimnazjalnych! - bibliotekarka nie zamierzała dłużej czekać i najchętniej ofiarowała by uczniom nawet klucze do gabinetu dyrektora, byleby szybko jej pomogli.
Nikola tymczasem szybko zasunęła do końca regał i wybrała numer do swojego najlepszego przyjaciela.
- Halo? - męski głos rozległ się w słuchawce.
- Adrian! Dzwoniłam do ciebie sto razy, a ty nie odbierałeś! - zdenerwowała się dziewczyna.
- Spoko, nie gniewaj się. Ja tylko byłem w tej galerii informatycznej na Borowskiej.
- Dobra, musisz mnie wysłuchać!
- No to nadawaj, mała.
- Ostatnio śniło mi się, że Antek chce odnaleźć TO!
- Ja nie wierzę, jak to TO?!
- Przysięgam! Mi się przy nim pewnie wymsknęło o TYCH, co przez nich była ta katastrofa w Smoleńsku i broń zostawili.
- Uff... ja już myślałem, że zabierze mi konsolę do gier 5D...
- Ty mnie nie załamuj!
- To już na pewno zwykły sen, przecież udowodnili, że to wina Polaków.
- Wszyscy szukają śladów na miejscu wypadku, ale samolotem mogli sterować stąd!
- Skąd ty to niby wiesz, geniuszu?
Nikola opadła na krzesło. Nie mogła mu powiedzieć, że jej dziadek brał w tym udział, że jej to powiedział w tajemnicy i kiedy rozmawiała o tym z babcią w szkole, Antek musiał to usłyszeć. Każdy by powiedział "Co z tego?". Ona wie swoje. Wie, że Antek jest psychicznie chory i nie ma pojęcia, co to bomba atomowa.

Wiem, że może się Wam nie spodoba, narzekajcie na błędy itd., ale nie czepiajcie się pomysłu z tą bronią i katastrofą, bo siedziałam i myślałam od tygodnia nad pomysłem na opowiadanie i to jedyny pomysł, w którym nie występuje dziewczyna i chłopak zakochani w sobie po uszy, a tu nagle kogoś porywają...

Pola (Raven)

PS Wiem o powtórzeniu słowa "pomysł", ale zrobiłam to specjalnie, żeby podkreślić moją irytację.
          


poniedziałek, 14 października 2013

U cioci na wakacjach - Merszyt

 –CO?! Nie ma mowy!...
Rodzice usadowili się na kanapie naprzeciwko denerwującej się córki. Ze stoickim spokojem słuchali obelg pod ich adresem, zarzutów pozbycia się wolności wyboru młodocianej duszy oraz traktowania nastolatki jak małe dziecko. Wychowywanie dzieci było specjalnością państwa Kruków, a przynajmniej sądzili tak po przeczytaniu stosu książek na ten temat. Prawie każda sytuacja zostawała w nich wyjaśniana z najmniejszymi szczegółami. Po krótkiej analizie zgodne stwierdzili, że idealnie powiedziane o odbywającej się w tym momencie kłótni jest w rozdziałach o nastoletnim buncie. Gdy drące się dziewczę skończyło swoją wypowiedź, ojciec powiedział do córki:
– Kochanie, dobrze wiesz, że ciotka Jadwiga potrzebuje również towarzystwa rodziny, a nie…
– To dlaczego twoje siostry nie mogą jej odwiedzić, ja się pytam?! – odpyskowała, przerywając ojcu.
– Nie odwracaj kota ogonem! – odpowiedział. Dobrze wiedział, że jego argumenty będą za mało dobre. Plotkarski i zrzędliwość krewnej był powszechnie znany rodzinie.
– Poza tym, dlaczego na dwa tygodnie?!
– Ponieważ jeszcze nigdy was nie widziała, Aniu – oznajmiła matka, która z niecierpliwością czekała na koniec wymiany zdań na temat wyjazdu do domku wakacyjnego Jadwigi na Mazurach. – Więc bądź tak miła i spakuj się na jutro, bo i tak nie zmienimy decyzji.
Dziewczyna wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk gniewu, po czym weszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Położyła się na łóżku i wzięła swój odtwarzacz muzyki. Włożyła słuchawki do uszu. Po chwili była w siódmym, rockowym niebie. Zaczęła lekko podśpiewywać, lecz ze zdziwieniem odkryła, że przy komputerze siedziała jej bliźniaczka. Nie chciała jeszcze wszczynać z nią następnej kłótni, bo z pewnością wybuchłaby ze złości. Pobieżnie tylko spojrzała na uroczo słodki ubiór siostry. Dziewczyna miała na sobie jasnoróżową koszulką z jakimś angielskim napisem, za duże szorty taty i beżowe kapcie. Umysł Anny postanowił rozwiać swe wątpliwości, więc spytała:
– Hanka, co ty tu robisz?
– Chciałam cię spytać, co sądzisz o wyjeździe do…
– Nie zaczynaj, bo właśnie, nawiasem mówiąc,  „rozmawiałam” o tym z rodzicami –odparła rozdrażniona nastolatka.
Hania jedynie cicho mruknęła, następnie szybko włączyła komputer. Dziewczyna słyszała krzyki bliźniaczki z daleka, więc postanowiła nie wchodzić w szczegóły. Dla niej podróż na Mazury wiązałaby się z poznaniem wielu nowych osób. Ciotka mieszkała niedaleko dużej miejscowości, gdzie żyło wielu młodych ludzi. Do tego z pewnością młodzież wykorzystałaby z ciepłej pogody nad wspaniałym jeziorem. Nie siedziała w swoim pokoju, gdyż rodzicielka kazałaby jej sprzątać pokój, gdzie panował absolutny chaos. Na nieszczęście rozleniwienie Hanny obejmowało również nieodrabianie zadań domowych i jakiejkolwiek innej formy pracy. Z uśmiechem zobaczyła, że jej koleżanka do niej napisała…
***
– Dzieci! Jesteśmy na miejscu!
Cała rodzina wyszła z samochodu. Ojciec ze świadomością przebywania sam na sam ze swoją ukochaną wciąż uważał się za genialnego; plan zostawienia natrętów u ciotki był snuty od dnia, kiedy przypomniał sobie o krewnej. Cztery walizki ważyły z sześć kilogramów, ale już go to nie obchodziło. Stanął przed drzwiami domu.
On i jego żona zapukali. Po chwili ich oczom ukazała się starsza pani, na oko sześćdziesiąt lat. Krótkie siwe włosy układały się w lekkie fale. „Zapewne nie odwiedzała zbyt często fryzjera” pomyślała Hanna, przyglądając się rozdwojonym końcówkom. Czas zbombardował twarz wieloma głębokimi zmarszczkami na czole i policzkach, a laska o którą podpierała się, wskazywała jasno na to, że już minęły jej młodociane lata życia. Czujne piwne oczy zasłaniały stare okulary z ciemną brązową oprawą. Razem tworzyły iście reporterski wzrok obserwujący wszystko i wszystkich. Zapewne symbolizowały jej plotkarską duszę. Ubiór staruszki nie przykuwał oka – jasnooliwkowy sweter, kremowa spódnica oraz pantofle koloru khaki. Tak oto ubrana, przyjmując miły wyraz twarzy, przywitała gości.
– Witajcie kochani! Gdzie są te nasze słodkie kruszynki, które będą u mnie na wakacje?

Dziewczyny zbliżyły się do ciotki. Ona z niesmakiem spojrzała na Annę ubraną według jej zdania nieschludnie jak na młodą damę przystoi. Z jej młodzieżowego stylu buntowniczki szczególnie nie spodobały się podarte spodnie długości kolan. Nastolatka nie zważała na to – miała swój własny styl i tylko dla niej się liczyło. Po chwili Jadwiga odwróciła głowę. Niespodziewanie wpadła w zachwyt. Hanna przyozdobiła swą dziewczęcą sylwetkę w sukienkę typu mała czarna oraz czarne pantofelki z doczepionymi małymi, różowymi kokardkami. Doświadczony umysł i kobiece przeczucie mówiło Jadwidze, iż to ona będzie obiektem jej zachwytu przez najbliższe czternaście dni. W końcu uścisnęła dłonie obu, z lekką niechęcią z Anną. Do rodziców tylko pomachała ręką. Chwilę potem wprowadziła obie dziewczyny do salonu, słysząc pisk kół. 
To jest moja część opowiadania. Czekam na wskazówki i wytknięcie błędów :)

wtorek, 3 września 2013

Moja część opowiadania (nie wiem jaki tytuł dać) - Fobos

Padał deszcz. Ciemne niebo co chwila rozjaśniały świetliste błyski, które sprawiały, że na parę sekund było widno, tak jak w dzień. Wśród iglastych drzew przemykała dziewczęca postać.
Blada twarz była schowana głęboko w czarno-granatowym kapturze, tak że tylko śnieżne włosy wystawały spod niego wirując w górę.
Przed kim uciekała? A może przed czym? Dlaczego, gdyby się przyjrzeć mogło się dostrzec strach w jej oczach?

Co noc jej się śniła ta scena. W chwili, kiedy tylko miała spojrzeć za siebie budziła się. Najgorsze było chyba to, że po paru minutach zapominała o tym śnie, jakby nigdy jej się nie przyśnił. Śmiała się z dowcipów kolegów z ławek, odrabiała zadania domowe, czytała – żyła, jakby nigdy nic. Nawet zasnąć się nie bała.
We wczesny ranek swoich piętnastych urodzin postanowiła to jednak zmienić. Nie to, że chciała sobie popsuć sobie życie. Po prostu powoli zaczęło ją to denerwować, że co noc śni jej się to samo, a w dzień nie może nic sobie przypomnieć z nocy, jakby siedziała w jej głowie Czarna Dziura.
Zaraz po przebudzeniu podbiegła do biurka, gwałtownie utworzyła szufladę i wyjęła pierwszy lepszy zeszyt. Otworzyła go na pustej stronie, ze strachu, że wspomnienie jej umknie wypisywała wszystko hasłami. Nie miała czasu na składanie zdań. „Burza”. „Deszcz”. „Szybka postać”. „Las”. „Wiatr”. Tyle tylko udało się jej nabazgrać niechlujnym pismem za nim to wszystko rozwiało się jak jesienne liście.
Blondynka wpatrywała się w wyrazy, ale... nic się nie działo! Nadal w jej głowie siała pustka.
Rozważała nad tym całe trzy godziny siedząc na klęczkach, dopóki nie zdrętwiała. Wtedy to podeszła do szafy i przejrzała się w lustrze.
Wyglądała tak jak wczoraj wieczorem. Jej długie do pasa blond włosy leżały nie dbale na ramieniu związane w ciasny warkocz. Tylko grzywka opadała figlarnie na bladą twarz. Najbardziej jednak rzucała się barwa jej oczu. Niebieskość oczu była tak intensywna, że wyglądała przez nie jak postać stworzona poprzez grafikę komputerową. Koleżanki w szkole zazdrościły Adele właśnie tych niebiańskich tęczówek, które przysporzyły tak wiele przykrości, że nie jedna już by płakała w poduszkę lub ramiona chłopaka.
Lecz nie piętnastoletnia Adele. Ona zamiast wpaść w załamkę odgryzała tak kąśliwymi wyzwiskami, że nie jeden chłopak by takich nie wymyślił. To też nie spodobało się „plastikowym Barbie” (jak to mówi na swoje koleżanki z klasy Adele), także w końcu zaczęły na nią mówić babo-chłop, choć białowłosa, wcale się nie zachowywała jak chłopczyca. Co prawda nie lubiła za bardzo spódniczek lub sukienek, lecz kiedy nadeszła jakaś uroczystość szkolna ubierała piękną czarną sukienkę do kolan na ramiączkach, na białą koszulę. Dodatkowo zakładając również czarne baletki wyglądała nawet piękniej od tamtych z toną makijażu na twarzy. W bójki też się nie wdawała, nie paliła, nie piła, ani nie grała w piłkę nożną. Krótko to ujmując bez podstawne były te wyzwiska.
Adele wyciągnęła ze środkowej półki koszulę w granatową kratę. Zabrała jeansy przewieszone przez krzesło i bieliznę z szafki, powędrowała do łazienki, która znajdowała się zaraz naprzeciwko jej pokoju.
Rozczesując sobie włosy szczotką zeszła po schodach do kuchni, gdzie leżała już na stole kartka od taty. Pewnie znowu nie wróci na kolację. - pomyślała ze smutkiem sięgając po liścik. Miała rację. Niestety prawie co dzień ojciec musiał pracować dłużej, niż powinien. Przykre to było, bo tak naprawdę dziewczyna widziała się z nim tylko w niedzielę. Ale i wtedy był dość zajęty, dlatego nie mógł spędzać z córką tyle czasu ile by chciał. Bo chciał, bardzo. Tylko to nie od niego zależało! A musiał mieć tą pracę by wykarmić ich oboje i utrzymać rodzinny domek z ogrodem! Nie mogli go stracić! Tutaj mieszkała od zawsze jego rodzina. Ojciec, babcia, prababcia i tak dalej, i tak dalej. Piętnastolatka bardzo dobrze to wszystko rozumiała, dlatego nie miała tacie tego wszystkiego za złe.
Sięgnęła po miskę, wlała mleko, wsypała kukurydziane płatki i usiadła przy oknie.
Na zewnątrz przez ciemnoszare niebo przebijały się słabe blaski słońca. Z drzew spadły już wszystkie pomarańczowe, złote oraz czerwone liście tworząc kolorowy dywan na chodnikach i trawie w ogrodzie.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Niebieskooka wstała od stołu, spoglądając najpierw przez judasza otworzyła drzwi.
Za nimi stał Magnus – jej przyjaciel. Zaprosiła go do środka, po czym sprzątnęła swoje śniadanie do zlewu, założyła buty, wzięła brązowawą torbę na ramię. Wyszli, najpierw tylko Adele zakluczyła dom kluczami z drewnianym breloczkiem w kształcie symbolu nieskończoności. Na nim pochyłym pismem ktoś napisał słowo „Friends”.
Przyjaciele ruszyli wzdłuż płotów oplecionych bluszczem nadal w ciszy. Piętnastolatkę nie dziwiło to, że Magnus nic się nie odzywa, bo to zdarzało się często. Intrygowało ją jednak, dlaczego. Chłopak nie był nieśmiały, więc dlaczego? Gdy tak się nad tym zastanawiała czarnowłosy odezwał się:
- Muszę ci coś opowiedzieć, Adele. 

O to moja część jak w temacie napisałam. Mam nadzieję, że za dużo błędów tam nie znajdziecie, bo starałam się ich nie popełniać. ;)

poniedziałek, 2 września 2013

Nowy początek!

Witajcie!
Jako, że mamy już szablon (bardzo dziękuję Fobosowi za ustawienie :)) stwierdziłam, że czas zacząć działalność. Pomyślałam, że każdy powinien przygotować pierwszą część własnego opowiadania. Każde będzie przeczytane i później wspólnie zdecydujemy, które chcemy kontynuować. Jeśli pomysł Wam się nie podoba, to napiszcie w komentarzu, ale wstępnie macie czas do końca września. Jeśli chodzi o kolejkę, to chyba będzie tak jak układają się autorzy. Jeśli ktoś nie chce być np. pierwszy, niech napiszę. Wszystko da się zmienić. :)
Pomyślałam, że zamieszczę krótki regulamin, żebyśmy wszyscy żyli w zgodzie i nie było kłótni. ;)

  1. Jeśli coś nam się nie podoba w danym opowiadaniu, piszemy to spokojnie; nie wyzywamy autorów. Krytyka powinna być konstruktywna. 
  2. Na napisanie opowiadania wszyscy współautorzy mają dwa tygodnie. Jeśli nie jest to możliwe, należy poinformować o tym w komentarzu.
  3. Jeśli taki komentarz nie będzie napisany, kolejka przeskakuje tą osobę.
  4. Jeżeli jednego z autorów nie będzie dłużej niż dwa miesiące, a nikt nie zostanie o tym poinformowany, zostaje on zawieszony w działalności, aż do swojego powrotu.
  5. Każde opowiadanie trzeba oznaczyć etykietą z tytułem i nickiem autora. 
  6. Nie obrażamy innych.
  7. Proszę, żebyście nie zmieniali wyglądu. Jest on zrobiony profesjonalnie. Jeśli się nie podoba- napiszcie. 
  8. Oczywiście w każdej chwili można wycofać się z bloga, ale musi być to wcześniej naisane. :)
  9. Wszelkie sprawy załatwiamy w zakładce "Organizacja". Jeśli post jest konieczny, oznaczamy go etykietą "Organizacja". 
To by było na tyle z zasad. :) Jeśli są jakieś uwagi lub coś jest niejasne, to proszę pisać w komentarzach lub na mój e-mail pola.reluga@gmail.com . Jeśli chodzi o Tutti i Lolka, które jeszcze nie zaakceptowały zaproszeń, mają one oczywiście więcej czasu. :)
Pozdrawiam, Pola

P.S. Mam też nadzieję, że zasady nie są zbyt "żelazne" i nie uważacie, że się żądzę... 

Obserwatorzy