środa, 30 października 2013

Niewiedza - Raven

Nikola siedziała nad pustym ekranem prawie pół godziny. Niby pytanie było proste: "Co chciałbyś/chciałabyś robić w życiu?", jednak nie mogła się skupić. Tyle problemów... Rozejrzała się. Każdy siedział wyprostowany i marzył o pochwale od szkolnej pedagog za dużą ambicję, ale czy o to chodzi? Inni mieli normalne życie, normalne problemy. Nikola nie - ona miała coś niezwykłego w sobie: we śnie mogła zobaczyć to, o czym myślą jej szkolni znajomi. Na początku myślała, że to tylko zwykłe sny, że nie ma się czym martwić, jednak gdy... och, można by to sprawdzić na wiele sposobów. Szkoda czasu na ich wymienianie. 
- Czy wszyscy skończyli? - zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha pani pedagog. 
- Taaaaaaaak! - odkrzyknęli wesoło uczniowie III B i zaczęli oddawać tablety, nawet Nikola, lecz z zamyśloną miną. 
Kobieta spojrzała na zegarek i powiedziała:
- Za chwilę będzie dzwonek, więc możecie się pakować i wychodzić!
Wszyscy "wylali" się z klasy i pobiegli na salę gimnastyczno-konferencyjną, w końcu trwał tam międzyszkolny mecz piłki ręcznej. Jedyną osobą, która skierowała się w stronę biblioteki, była Nikola.
*****
Dziewczyna weszła do pomieszczenia i skierowała się do najrzadziej odwiedzanej części biblioteki, czyli miejsca z informacyjnymi tabletami dla nauczycieli. Odsunęła lekko jeden regał i wcisnęła się w powstałe przejście. Nie było tam ściany, lecz mały pokoik z lustrem, krzesłem i zakurzonymi kronikami szkolnymi. Nikola spojrzała w lustro i zobaczyła swoje niebieskie oczy i różowe, proste, długie włosy. Dlaczego różowe? To już na zawsze pozostało tajemnicą lekarską. Co prawda, jej mama podobno urodziła blondynkę, ale ojciec twierdzi inaczej. Dziewczyna wyciągnęła komórkę, I'phone 11, i wstukała kod. Po krótkiej chwili z telefonu rozległ się kobiecy głos:
- Witam Nikolę Wilks, jest godzina 11:00, piąty grudnia, rok 2024. Piiiiiiiiiiiiiiiiiik! - wszystko ucichło.
- Lena! Pozwól mi tu na chwilkę! - ktoś wszedł do biblioteki. - Chodź szybko, nadal nie umiem sobie poradzić z tablicą Multi X 9D!
Jak zwykle, pani Mount narzekała na cuda techniki od Windowsa. Według niej najlepiej by było, gdyby gimnazjum nr 101 we Wrocławiu korzystało ze starych laptopów z lat 2010 - 1013. To by było okropne! Na szczęście w szkole są i będą funkcjonować rzeczy tak wspaniałe, że tylko co drugi mieszkaniec naszej kochanej stolicy województwa, Wrocławia, ma je w domu! Oczywiście to aż 30 tablic Multi X 9D! Posiadają wiele super funkcji, lecz jedna normalnie zwala z nóg, a mianowicie... Przenoszenie człowieka do wyświetlanego obrazu!
- Lenka, chodź tu szybko, to udostępnię ci dział odpowiedzi do testów gimnazjalnych! - bibliotekarka nie zamierzała dłużej czekać i najchętniej ofiarowała by uczniom nawet klucze do gabinetu dyrektora, byleby szybko jej pomogli.
Nikola tymczasem szybko zasunęła do końca regał i wybrała numer do swojego najlepszego przyjaciela.
- Halo? - męski głos rozległ się w słuchawce.
- Adrian! Dzwoniłam do ciebie sto razy, a ty nie odbierałeś! - zdenerwowała się dziewczyna.
- Spoko, nie gniewaj się. Ja tylko byłem w tej galerii informatycznej na Borowskiej.
- Dobra, musisz mnie wysłuchać!
- No to nadawaj, mała.
- Ostatnio śniło mi się, że Antek chce odnaleźć TO!
- Ja nie wierzę, jak to TO?!
- Przysięgam! Mi się przy nim pewnie wymsknęło o TYCH, co przez nich była ta katastrofa w Smoleńsku i broń zostawili.
- Uff... ja już myślałem, że zabierze mi konsolę do gier 5D...
- Ty mnie nie załamuj!
- To już na pewno zwykły sen, przecież udowodnili, że to wina Polaków.
- Wszyscy szukają śladów na miejscu wypadku, ale samolotem mogli sterować stąd!
- Skąd ty to niby wiesz, geniuszu?
Nikola opadła na krzesło. Nie mogła mu powiedzieć, że jej dziadek brał w tym udział, że jej to powiedział w tajemnicy i kiedy rozmawiała o tym z babcią w szkole, Antek musiał to usłyszeć. Każdy by powiedział "Co z tego?". Ona wie swoje. Wie, że Antek jest psychicznie chory i nie ma pojęcia, co to bomba atomowa.

Wiem, że może się Wam nie spodoba, narzekajcie na błędy itd., ale nie czepiajcie się pomysłu z tą bronią i katastrofą, bo siedziałam i myślałam od tygodnia nad pomysłem na opowiadanie i to jedyny pomysł, w którym nie występuje dziewczyna i chłopak zakochani w sobie po uszy, a tu nagle kogoś porywają...

Pola (Raven)

PS Wiem o powtórzeniu słowa "pomysł", ale zrobiłam to specjalnie, żeby podkreślić moją irytację.
          


poniedziałek, 14 października 2013

U cioci na wakacjach - Merszyt

 –CO?! Nie ma mowy!...
Rodzice usadowili się na kanapie naprzeciwko denerwującej się córki. Ze stoickim spokojem słuchali obelg pod ich adresem, zarzutów pozbycia się wolności wyboru młodocianej duszy oraz traktowania nastolatki jak małe dziecko. Wychowywanie dzieci było specjalnością państwa Kruków, a przynajmniej sądzili tak po przeczytaniu stosu książek na ten temat. Prawie każda sytuacja zostawała w nich wyjaśniana z najmniejszymi szczegółami. Po krótkiej analizie zgodne stwierdzili, że idealnie powiedziane o odbywającej się w tym momencie kłótni jest w rozdziałach o nastoletnim buncie. Gdy drące się dziewczę skończyło swoją wypowiedź, ojciec powiedział do córki:
– Kochanie, dobrze wiesz, że ciotka Jadwiga potrzebuje również towarzystwa rodziny, a nie…
– To dlaczego twoje siostry nie mogą jej odwiedzić, ja się pytam?! – odpyskowała, przerywając ojcu.
– Nie odwracaj kota ogonem! – odpowiedział. Dobrze wiedział, że jego argumenty będą za mało dobre. Plotkarski i zrzędliwość krewnej był powszechnie znany rodzinie.
– Poza tym, dlaczego na dwa tygodnie?!
– Ponieważ jeszcze nigdy was nie widziała, Aniu – oznajmiła matka, która z niecierpliwością czekała na koniec wymiany zdań na temat wyjazdu do domku wakacyjnego Jadwigi na Mazurach. – Więc bądź tak miła i spakuj się na jutro, bo i tak nie zmienimy decyzji.
Dziewczyna wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk gniewu, po czym weszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Położyła się na łóżku i wzięła swój odtwarzacz muzyki. Włożyła słuchawki do uszu. Po chwili była w siódmym, rockowym niebie. Zaczęła lekko podśpiewywać, lecz ze zdziwieniem odkryła, że przy komputerze siedziała jej bliźniaczka. Nie chciała jeszcze wszczynać z nią następnej kłótni, bo z pewnością wybuchłaby ze złości. Pobieżnie tylko spojrzała na uroczo słodki ubiór siostry. Dziewczyna miała na sobie jasnoróżową koszulką z jakimś angielskim napisem, za duże szorty taty i beżowe kapcie. Umysł Anny postanowił rozwiać swe wątpliwości, więc spytała:
– Hanka, co ty tu robisz?
– Chciałam cię spytać, co sądzisz o wyjeździe do…
– Nie zaczynaj, bo właśnie, nawiasem mówiąc,  „rozmawiałam” o tym z rodzicami –odparła rozdrażniona nastolatka.
Hania jedynie cicho mruknęła, następnie szybko włączyła komputer. Dziewczyna słyszała krzyki bliźniaczki z daleka, więc postanowiła nie wchodzić w szczegóły. Dla niej podróż na Mazury wiązałaby się z poznaniem wielu nowych osób. Ciotka mieszkała niedaleko dużej miejscowości, gdzie żyło wielu młodych ludzi. Do tego z pewnością młodzież wykorzystałaby z ciepłej pogody nad wspaniałym jeziorem. Nie siedziała w swoim pokoju, gdyż rodzicielka kazałaby jej sprzątać pokój, gdzie panował absolutny chaos. Na nieszczęście rozleniwienie Hanny obejmowało również nieodrabianie zadań domowych i jakiejkolwiek innej formy pracy. Z uśmiechem zobaczyła, że jej koleżanka do niej napisała…
***
– Dzieci! Jesteśmy na miejscu!
Cała rodzina wyszła z samochodu. Ojciec ze świadomością przebywania sam na sam ze swoją ukochaną wciąż uważał się za genialnego; plan zostawienia natrętów u ciotki był snuty od dnia, kiedy przypomniał sobie o krewnej. Cztery walizki ważyły z sześć kilogramów, ale już go to nie obchodziło. Stanął przed drzwiami domu.
On i jego żona zapukali. Po chwili ich oczom ukazała się starsza pani, na oko sześćdziesiąt lat. Krótkie siwe włosy układały się w lekkie fale. „Zapewne nie odwiedzała zbyt często fryzjera” pomyślała Hanna, przyglądając się rozdwojonym końcówkom. Czas zbombardował twarz wieloma głębokimi zmarszczkami na czole i policzkach, a laska o którą podpierała się, wskazywała jasno na to, że już minęły jej młodociane lata życia. Czujne piwne oczy zasłaniały stare okulary z ciemną brązową oprawą. Razem tworzyły iście reporterski wzrok obserwujący wszystko i wszystkich. Zapewne symbolizowały jej plotkarską duszę. Ubiór staruszki nie przykuwał oka – jasnooliwkowy sweter, kremowa spódnica oraz pantofle koloru khaki. Tak oto ubrana, przyjmując miły wyraz twarzy, przywitała gości.
– Witajcie kochani! Gdzie są te nasze słodkie kruszynki, które będą u mnie na wakacje?

Dziewczyny zbliżyły się do ciotki. Ona z niesmakiem spojrzała na Annę ubraną według jej zdania nieschludnie jak na młodą damę przystoi. Z jej młodzieżowego stylu buntowniczki szczególnie nie spodobały się podarte spodnie długości kolan. Nastolatka nie zważała na to – miała swój własny styl i tylko dla niej się liczyło. Po chwili Jadwiga odwróciła głowę. Niespodziewanie wpadła w zachwyt. Hanna przyozdobiła swą dziewczęcą sylwetkę w sukienkę typu mała czarna oraz czarne pantofelki z doczepionymi małymi, różowymi kokardkami. Doświadczony umysł i kobiece przeczucie mówiło Jadwidze, iż to ona będzie obiektem jej zachwytu przez najbliższe czternaście dni. W końcu uścisnęła dłonie obu, z lekką niechęcią z Anną. Do rodziców tylko pomachała ręką. Chwilę potem wprowadziła obie dziewczyny do salonu, słysząc pisk kół. 
To jest moja część opowiadania. Czekam na wskazówki i wytknięcie błędów :)

Obserwatorzy